wtorek, 21 lipca 2015

Post nr. 5, propozycja obiadowa. Próbuję być wegetarianką.



Niestety, mimo próśb, zapewnień, ciągłej zachęty z mojej strony- mama jest nieugięta. Cóż, będę musiała przeboleć ten fakt. Nienawidzę kłótni z nią, ostatnie lata to w większości właśnie jeden wielki spór, którego nie jesteśmy w stanie rozwiązać. To przykre. 

Makaron pełnoziarnisty z ciecierzycą, soczewicą, krojonymi pomidorami, oliwkami, cukinią, zieloną papryką i fetą.

617kcal/B:35/W:87/T:11 


Jeszcze 3 dni i długo wyczekiwany wyjazd do stolicy. Jestem szczęśliwa, ale poniekąd pewna obaw. Tyle rzeczy mnie czeka, tyle spotkań, wspomnień.. Boję się.
Kolejny post pojawi się raczej po powrocie. Mam pewien pomysł i chcę go zrealizować.
Udanego dnia.

czwartek, 16 lipca 2015

Post nr. 4- pierwsza recenzja. Baton (ciacha?) Figbar.

Od kilku dni czekał na mnie kolejny reprezentant od Nature's Bakery, tym razem w wariancie figowym. Miałam okazję próbować smaku malinowego podczas promocji w Rossmannie i ze smutkiem muszę stwierdzić- szału nie było. Może wręcz rozczarowanie. 

Wiadomo, nie można się zniechęcać, więc stojąc przy półkach  w ww. drogerii, postanowiłam wziąć go jeszcze raz. Cena mogłaby być niższa (2.99zł), często zniechęcałam się właśnie nią, ale cóż, raz się żyje!


W takim razie, co mamy? Czy było warto? Co myślę?

Opakowania tych (według producenta) batonów są po prostu śliczne! Zawsze rzucają mi się w oczy jako pierwsze. Ładny, fioletowy odcień kryje same superlatywy na jego temat, napisy "bez cholesterolu, tłuszczy trans, GMO, naturalny, z mąki razowej"..żeby było mało- "stworzony wraz z Błogosławieństwem Matki Natury", harmonia, oh, świeżość, ah! No, czego chcieć więcej? :D 



SKŁAD:
mąka pszenna razowa z pełnego przemiału, suszony syrop trzcinowy, syrop z brązowego ryżu, pasta figowa (15%), olej rzepakowy, płatki owsiane, karmel- barwnik, sól morska, kwas cytrynowy, błonnik owsiany, sub. spulchniające: wodorowęglan sodu, difosforan disodowy, fosforan monowapniowy.

Uważam, że skład jest OK. Wiadomo, można doczepić się ilości cukru w produkcie, arsenu w syropie ryżowym (ale po co?), czy tego, co najbardziej mnie boli- karmelu, jako barwnika. Sama nie wiem, dlaczego, ale to mi od samego początku najbardziej przeszkadza. Mimo wszystko figbar dostaje plusa.

KALORYCZNOŚĆ: 


W 100G
380 KCAL
T: 9G (NASYCONE: 0G)
W: 69G (CUKRY- 34G)
B: 6G
SÓL:150MG


W PORCJI 28G
110KCAL
T:2,5 G (N-0G)
W: 20G (C-10G)
B: 2G
S: 45MG

WYGLĄD I WRAŻENIA SMAKOWE:


Usiadłam przy stole z kubkiem kakao i w ramach podwieczorku otworzyłam opakowanie. Uwielbiam zapach ciastek i innych tego typu wyrobów, więc miałam nadzieję, że poczuję cudowną, owocową woń. Nic z tych rzeczy. Trzymałam w ręce brązowy klocek, kształtem przypominający poduszkę, do którego powoli się zniechęcałam.
Hola, hola! Nie tak szybko. :)



Kruche ciasto uginało się pod naciskiem palców. Kurcze, jestem zakochana w ich wyglądzie. Przekrojone są jeszcze piękniejsze! Dobra, stop. Jedz. 
Pierwszy kęs i co czuję? Cukier! Słodycz. Taką rozrywającą mnie na pół, serio. Krzywię buzię, moczę figbara w kakao, ale i tak jestem w niebie. To jest naprawdę dobre! Pasta figowa jest bardzo wyczuwalna, znajdują się w niej małe pestki, które na całe szczęście nie wchodzą w zęby. Całość fajnie rozpuszcza się w buzi, pozostawiając typowy dla pełnoziarnistych wyrobów posmak na języku. Kilka mlaśnięć, westchnień i musiałam zjeść też drugie. 

OGÓLNA OPINIA?

FIGBAR o smaku figowym jest naprawdę smaczny. Malinowy kolega nie dorównuje mu do pięt, a z tym spotkam się jeszcze nie raz. Nie wiem, do czego mogłabym go porównać, ale mi kojarzy się ze smakiem chleba posmarowanego babcinym dżemem. Tak, większość jej wyrobów jest niesamowicie słodka, ale wracam do nich z przyjemnością, tak jak i do tego. Z chęcią wydam jeszcze nie raz 3 zł, a do rossmanna będę zaglądać częsciej, by móc nacieszyć się taką chwilą raz jeszcze. Przyznam szczerze, że boję się wariantu nr. 3 dostępnego u Nas, ale liczę, że niedługo i ten wyląduje u mnie w koszyku.

PS. 
Wspominałam o tym, że robię zdjęcia telefonu? Jeżeli nie, to wybaczcie. 

środa, 15 lipca 2015

Post nr. 3, czyli parę wyjaśnień i przemyślenia.


Tak, wiem, nic nie dodawałam, zawaliłam, ale..straciłam poczucie czasu. Zmotywowałam się, by wyjść z bagna i poświęciłam się temu całkowicie, a jedynym miejscem, gdzie jakoś mi szło była szkoła (no dobra, miałam pasek, cudem). Czasem tak jest, nic nie poradzimy, jeżeli chodzi o spotykające nas w codziennym życiu sytuacje. Każdego dnia liczę na to, że kolejny będzie spokojniejszy, że będę mogła położyć się w łóżku i powiedzieć ‘w końcu’. Jeszcze trochę, nie spodziewam się cudów. ;)
Z powodu wakacji spróbuję raz jeszcze. Zależy mi na prowadzeniu bloga, więc mam nadzieję, że moje starania nie pójdą na marne. Można powiedzieć, że zaczynam od zera.


Cześć, Jestem Weronika, mam 15 lat…”

BIEGANIE, Z CZYM TO SIĘ JE, JAK ZACZYNAŁAM, PO CO I DLACZEGO?

Ciągle mnie to zastanawia. W sumie, dlaczego? Myślę, że potrzebowałam takiego odcięcia się od rzeczywistości, spokoju, wyładowania emocji. Każdy, kto próbował i polubił, wie o czym mówię. Było to całkiem przypadkowe, decyzję podjęłam z dnia na dzień, MUSIAŁAM spróbować zrobić coś dla siebie. Zainspirowana pewną osobą wyciągnęłam stare buty, dres i robiąc krótką rozgrzewkę wybiegłam. 2 minuty biegu, minuta przerwy i tak parę razy, na więcej nie miałam sił. Mimo wszystko byłam dumna. Kurcze, ja? Największy leń we wszechświecie, najchętniej siedzący w domu? Miałam za sobą wiele treningów typowo siłowych, poprzez „dywanówki”, na których póki co zostałam. To było zupełnie czymś innym. Wsłuchałam się w swój organizm, poznałam możliwość i aktualnie mijają mi 4 miesiące. Rekord to dotychczas 8km/51:45min. To mało, wiem. Jednak nigdy nie będę żałować. Wierzę w to, że właśnie bieganie pomaga wyjść mi z zaburzeń odżywiania!

CO ROBIĘ POZA TYM?


To nie wszystko. Należę do osób, które lubią zmiany. Mimo moich częstych biegów, potrzebuję od czasu do czasu wyjść na rower, potańczyć zumbę, czy po prostu iść na długi spacer, albo kilka krótszych, ale intensywnych. Nauczyłam się żyć aktywnie, a przy okazji patrzę na to, co jem, choć nie ukrywam- lubię sobie pojeść słodycze, czy po prostu nie tak, jak niektórzy sobie wymyślili. Zainteresowałam się kuchnią, gotowaniem i poznawaniem nowych smaków. Każdemu, kto kiedykolwiek ze mną rozmawia powiem- urozmaicaj. Ludzie, urozmaicony tryb życia jest milion razy lepszy i przyjemniejszy, niż monotonia, która dopada Nas głównie w okresie jesienno-zimowym, czy też, jak kto woli- po prostu szkolnym (w moim przypadku). Wiem, jakie to jest ciężkie, w czasie szkoły najchętniej „pierdziałabym w stołek”, albo spała cały dzień po powrocie do domu, ale jeżeli komuś zależy, zrobi wszystko, wiemy o tym.



LICZĘ KALORIE? CO ROBIĘ W ZWIĄZKU Z LEPSZYM SAMOPOCZUCIEM?

Przestałam liczyć, w końcu. Może w przyszłości do tego wrócę, nie wiem. Póki co pragnę uwolnić się od męczącym mnie cyferek, które do życia wnosiły tylko smutek i pewnego rodzaju obsesję.
„Za dużo węglowodanów i tłuszczu, a za mało białka, muszę przecież budować.”
Na czym..?



kasza orkiszowa, pełnotłusty jogurt grecki z kakao i cynamonem, ananas, powidła śliwkowe- typowy posiłek przed treningiem


Staram się, by posiłek zawierał wszystko, czego w danej chwili potrzebuję i chcę. Ostatnio lecę na wysokocukrowych śniadaniach i II śniadaniach, ze względu na mój brak energii. Przyznam szczerze, że nie odczuwam skutków ubocznych, a czuję się genialnie. Najbardziej liczy się na dla mnie samopoczucie. Wcześniejsze sytuacje sprawiły, że jedyne,  na czym mi zależy to własne zdrowie. Pragnę, by było jak dawniej. Chcę pokochać siebie, docenić wszystko, co mam. Niestety, często musi wydarzyć się szereg nieprzyjemności, abyśmy mogli to wszystko dojrzeć. Chcę być dawną sobą.
Ode mnie to dziś na tyle. Post jest bardzo dziwny, może troszkę długi i niepotrzebny, ale myślę, że dla mnie samej będzie motywacją w gorszych chwilach.
Dziękuję za uwagę.

W.
~

źródła zdjęć: weheartit, tumblr




sobota, 18 kwietnia 2015

Post nr.2, czyli jak choroba rozwala człowieka.

Cześć!

Mam duży problem z organizacją i robieniem zdjęć. Gdy człowiek jest chory, jego nogi prowadzą tylko w jedno miejsce: łóżko. Kolejny post miał być poświęcony mojej pasji, którą dopiero co odkrywam. Pomaga mi w tym moja osoba, problemy, jak i chęć wyjścia z zamkniętego koła, w którym krążę już jakiś czas. Czekam, aż będę mogła ruszyć się z domu na dłużej niż 20 minut, wówczas się za to zabiorę. Tym czasem każdy odwiedząjący mnie musi nacieszyć się moim drugim śniadaniem.

Dwie kromki chleba wieloziarnistego z *twarogiem, pomidorem (świeżym i suszonym), 
ogórkiem*, oliwkami i pieprzem, orzeszki ziemne, inka z mlekiem.


Lubię mieć w rękach wszystko, co pstryka zdjęcia, zaczynając od telefonu, a kończąc na lustrzance. Niestety, sama jej nie mam, w moim domu znajduje się tylko mała cyfrówka z OLYMPUSA, która mimo wszystko zadowala mnie w dużym stopniu. Być może, za jakiś czas zdjęcia tutaj nabiorą więcej "tego czegoś". Szukam, odkrywam, zaczynam interesować się tym coraz bardziej. 
Trzymajcie się cieplutko, miłej soboty. 

*tak, wiem. Łącze pomidora z ogórkiem i pomidor z twarogiem

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Post nr.1, przywitanie.



Płatki jaglane na mleku z orzechami brazylijskimi, gruszką i jajkiem. 

Lubię prostotę.
Na moim blogu nie znajdą się zdjęcia najwyższej jakości oraz piękna oprawa graficzna..
Cóż, takie życie. ^^
Na dziś to tyle. Przywitam się i wyjaśnie kilka kwestii w następnych postach.
Dziękuję!
Pa.